Perspektywa
Josha
*Pani Limpsprout powiedziała, żebym wszedł do
klasy. Gdy tylko znalazłem się w środku moją uwagę przykuła jedna rzecz. A
raczej osoba. Elizabeth. Byłem zszokowany. Przed oczami stanęły mi te wszystkie
wspomnienia. Dobre i złe. I kolejny raz uświadomiłem sobie, że to była też moja
wina. Nie myślałem, że to spotkanie będzie takie trudne. Widziałem jak upuszcza
pojemnik, łzy spływające jej po twarzy. Ból w jej oczach. Spowodowany nie
ranami po szklanych odłamkach, tylko moim widokiem. Znowu dopadły mnie wyrzuty
sumienia. Moja głowa pulsowała niemiłosiernie. Kiedy nauczycielka i jakaś
dziewczyna wyprowadziły Elizabeth, zająłem jedyne wolne miejsce. Usiadłem obok
jakiegoś bruneta, który zapewne był moim współlokatorem. Czułem, że wszystkie spojrzenia są
skierowane na mnie.* Po chwili nauczycielka
wróciła i zaczęła się najzwyklejsza lekcja. Byłem zaniepokojony. Nie wiedziałem
co się stało Elizabeth. Nie mogłem się skupić. W końcu, ku mojemu szczęściu
zadzwonił dzwonek. Szybko spakowałem swoje rzeczy i wyszedłem na korytarz.
Podbiegł do mnie mój lekcyjny towarzysz.
- Gościu, co to było? Jeszcze nigdy nie widziałem żadnej
dziewczyny w takim stanie- powiedział.
- To dosyć długa historia- odparłem chłodno- i jakoś nie
mam ochoty jej opowiadać. Może innym razem.
- Dobra, sory. Tak w ogóle, to jestem Jason. Będziemy
razem mieszkać- oznajmił.
- Tak coś podejrzewałem. Co teraz masz?- zapytałem.
- Eliksiry, a ty?
- Ja też.
- To chodź. Zaprowadzę cię.- zaproponował.
***
Perspektywa Elizabeth
*Pełną
świadomość odzyskałam dopiero po dojściu do gabinetu pielęgniarki, jednak nadal
byłam roztrzęsiona. Odzyskałam głos i zdolność poruszania się, ale po moich
policzkach nadal spływały gorące łzy. Na szczęście żadne szkło mi się nie wbiło,
to były tylko płytkie rozcięcia. Pielęgniarka, pani Herroul nakleiła mi z
dwadzieścia plastrów i obandażowała lewą dłoń, na której znajdowało się
najgłębsze rozcięcie. Megan wybłagała od pani Limpsprout pozwolenie na to, żeby
zostać ze mną. Pielęgniarka powiedziała, że będę mogła wrócić na zajęcia, ale
dopiero na następną lekcję. Zresztą nie miałam nic przeciwko. Musiałam chwilę
odpocząć. Leżałam na łóżku w skrzydle szpitalnym i gapiłam się w sufit. Megan
siedziała obok, na krześle.
- Ellie... Powiesz mi o co chodzi?- spytała.
W jej głosie słyszałam niepokój i troskę. Martwiła się o
mnie. Westchnęłam i podniosłam się na łokciach.
- Dobra, ale zamknij drzwi od gabinetu pani Herroul.
Dziewczyna spełniła moją prośbę i wróciła na swoje
miejsce przy mnie. Usiadłam po turecku i zaczęłam opowiadać.
- Josh... Był moim najlepszym przyjacielem. Świetnie się
rozumieliśmy i wspieraliśmy na każdym kroku. Do czasu... To było jakiś rok
temu. Nie byłam zbyt... lubiana w szkole. W naszej klasie była taka jedna Samantha.
Była bardzo wpływowa. Nienawidziła mnie (zresztą z wzajemnością), bo wygrywałam
z nią w konkursach piosenek. Wtedy dowiedziałam się kim jestem. Powiedziałam o
tym tylko Joshowi. Dwa tygodnie później, gdy przyszłam do szkoły wszędzie
wisiały zdjęcia, na których magicznie podnoszę telewizor. To samo zdjęcie,
które zrobił mi Josh swoją komórką. Ludzie wytykali mnie palcami i nazywali
potworem. Mówili, że jestem nienormalna. Jakby to nie wystarczyło, na jednej z przerw
podeszła do mnie Samantha z Joshem. Tak, z Joshem. Powiedziała, że powinni mnie
wyrzucić ze szkoły, że tutaj nie pasuję. Potem dodała jak to dobrze, że Josh
jej o tym powiedział i...- urwałam- go pocałowała. Po tym zdarzeniu uciekłam z
lekcji. Zdradził mnie i tym samym zniszczył naszą przyjaźń. Nie chodzi tylko o
ten pocałunek, ale o samą istotę zdrady. Do końca roku szkolnego miałam lekcje
indywidualne. Do Josha w ogóle się nie odzywałam, mimo, że wiele razy dzwonił i
przychodził osobiście. Po prostu bolało mnie to co zrobił. Nie chciałam go
widzieć. Potem rodzice zapisali mnie tutaj. Mogłam zacząć wszystko od nowa. A
teraz on pojawił się pod innym nazwiskiem i może znowu wszystko zepsuć.- w moim
głosie słychać było ból i żal, a ja nawet nie próbowałam tego ukryć.*
- Ja... Nie wiem co powiedzieć...- odezwała się w końcu
Megan.
- Nie musisz nic mówić- odparłam i po chwili
uśmiechnęłam się smutno- Zabawne jest to, że nadal czujemy podobnie. Poznał
mnie od razu. Widziałam to po wyrazie jego twarzy.
Wtedy do sali weszła pani Herroul. Podeszła do mnie i
zrobiła mi szybkie badanie.
- Dobrze. Za chwilę będzie dzwonek i będziecie mogły
iść. Tylko uważaj następnym razem- zwróciła się do mnie kobieta.
- Jasne. Dziękuję pani- wysiliłam się na lekki uśmiech.
Wtedy zadzwonił dzwonek. Wzięłam swoje rzeczy i obie
wyszłyśmy na korytarz. Teraz wystarczyło ignorować Josha przez najbliższe... 6
lat?
„To nie będzie proste”, pomyślałam.
***
Do klasy dotarłyśmy dopiero pod koniec przerwy, bo
musiałyśmy wziąć z pokoju podręczniki do eliksirów. Stanęłam przed drzwiami
klasy numer 227. Wiedziałam, że większość uczniów znajdujących się na korytarzu
patrzy na mnie (nie tylko tych z mojej klasy, ponieważ nie dało się nie
zauważyć pokrywających moje ręce opatrunków), ale nie przejmowałam się tym. Z
zamyślenia wyrwał mnie dźwięk dzwonka. Weszłam do środka i zajęłam miejsce obok Megan. Niestety Josh
siedział po mojej prawej stronie tak, że go doskonale widziałam. Wyciągnęłam
książki i wbiłam wzrok w rozpiskę eliksirów o szkodliwym działaniu wiszącą na
ścianie naprzeciwko. Wszyscy wzdrygnęli się, gdy drzwi otworzyły się z hukiem i
do klasy wpadła pani Tined. Młoda (około 25-letnia) nauczycielka. Już na
pierwszy rzut oka było widać, że nie jest w zbyt dobrym humorze. Kruczoczarne włosy nie były związane w luźny
warkocz, tylko opadały delikatną falą na jej ramiona. Blada skóra ładnie
komponowała się z czarną sukienką i tego samego koloru szpilkami. Odwróciła się
w naszą stronę . Jej piwne oczy zabłysły złowrogo, a pomalowane czerwoną
szminką usta wykrzywił grymas niezadowolenia.
- No dobra- odezwała się melodyjnym głosem, teraz
ukazującym jej rozdrażnienie- Mamy tylko 20 minut, ponieważ muszę dzisiaj wcześniej
wyjść.
- Pani Tined ma dzisiaj randkę z panem Fingsem- „szepnął”Simon.
Rozległ się ciche chichoty. Kobieta oblała się
rumieńcem, ale zaraz jej oczy zaszły czerwienią i wysunęły się kły. Jeszcze
nigdy się tak na nas nie zdenerwowała. W jednej chwili znalazła się przy
Simonie, a wszyscy ucichli.
- Przypominam ci Abuse, że mam bardzo dobry słuch-
powiedziała ze stoickim spokojem.
Chłopak głośno przełknął ślinę i poprawił okulary.
Wampirzyca schowała kły, a jej oczy powróciły do dawnej barwy.
- Czy teraz możemy kontynuować lekcję? Świetnie- odparła
nie czekając na naszą odpowiedź- Zapiszcie ten przepis na eliksir uzdrawiający.
Wzięła kredę do ręki i napisała co trzeba z wampirze
szybkością. Potem usiadła na krześle i zaczęła przeglądać jakieś papiery. Właśnie
kończyłam przepisywać ostatnie zdanie, kiedy usłyszeliśmy pukanie i drzwi się
otworzyły. Stał w nich pan Fings, 27-letni Senacur[i],
nauczyciel tańca. Ubrany był w czarny garnitur, a jego włosy, zwykle w
nieładzie, były teraz precyzyjnie ułożone.
- Anabelle, możemy już iść?- zapytał.
- Tak, oczywiście- odpowiedziała natychmiast- Zostawiam
was na chwilę samych- zwróciła się do nas- i mam nadzieję, że nie rozwalicie od
razu całej klasy. Do widzenia.
- Do widzenia- mruknęliśmy.
Odczekaliśmy 2 minuty i wtedy się zaczęło. Pomieszczenie
przepełniły rozmowy, śmiechy itp.
- Zawsze jest taka stanowcza?- spytał Josh.
- Tylko 5 razy w tygodniu. W weekendy jest bardziej
wyluzowana- stwierdził Martin.
- Widzieliście jaką pani Tined miała krótką sukienkę?-
zauważył David- Założę się, że wiem co oni będą robić wieczorem. Szczególnie,
że oboje mają jutro wolne.
Wszyscy wybuchli śmiechem. Oprócz mnie i Josha. Nadal
nie odzyskałam do końca humoru. Po
dzwonku wybiegliśmy z klasy i ruszyliśmy na matematykę. Reszta lekcji minęła
bez żadnych niespodzianek.
Po obiadokolacji, kiedy
zmierzaliśmy w stronę naszych pokoi
stało się coś, czego bardzo się obawiałam.
- Ellie... Możemy porozmawiać?
Usłyszałam ten znajomy głos. Odwróciłam się i zobaczyłam
Josha.
- Nie nazywaj mnie Ellie.- odpowiedziałam ostro.
Chłopak westchnął i spuścił głowę.
- Elizabeth, proszę...
Chwyciłam go za rękaw koszulki i odciągnęłam na bok.
- I co?- spytałam- Pojawiasz się nagle pod innym
nazwiskiem i myślisz, że cię nie poznam? Zapomnę?
Całą mnie przepełniała złość.
- Nie, ja...
- Ty co?- zapytałam chłodno.
- Chciałem cię przeprosić. To nie...- po raz pierwszy od
początku rozmowy spojrzał mi w twarz.
- Przeprosić?! Myślisz, że zwyczajne przeprosiny
wystarczą?!- krzyknęłam.
- Jeśli chcesz usłyszeć coś więcej to przynajmniej mi
nie przerywaj!- teraz to on podniósł głos, ale zaraz się opanował- To nie była
moja wina. Nie zrobiłem tego umyślnie.
- Nie wierzę ci- powiedziałam- Po prostu zostaw mnie w
spokoju. Tak będzie lepiej.
- Wcale nie będzie lepiej! Nie rozumiesz, że mi na tobie
zależy? Na naszej przyjaźni? Wysłuchaj mnie- poprosił.
Chciało mi się płakać.
- Nie będę słuchać zdrajcy!- zawołałam i ze łzami w
oczach pobiegłam do swojego pokoju.
Gdy tylko dotarłam na miejsce zamknęłam się w łazience i
zaczęłam płakać.
- Ellie? Co się stało?- spytała Megan.
Nie odpowiedziałam. Słyszałam jak wychodzi z pokoju, a
potem wraca, ale nie była już sama.
- El, wchodzimy- usłyszałam głos Jessy.
Po chwili były już w środku (Jecky otworzyła drzwi
wsuwką). Nie chciałam, żeby widziały mnie w takim stanie. Miałam rozczochrane
włosy, moja bluzka była cała mokra i pognieciona.
- Hej, nie płacz. Megan opowiedziała nam o Joshu. Co ci
jest?- powiedziała Jes.
- Rozmawiałam z nim i...- urwałam- I powiedział, że mnie
przeprasza i zależy mu na tej przyjaźni. Nie uwierzyłam mu. A potem...
Zaczęliśmy na siebie krzyczeć i uciekłam. Ale teraz... Teraz już sama nie wiem
co myśleć.
- Wszystko rozumiemy- Megan mnie przytuliła.
- Wiesz... Powinnaś odczekać jakiś czas, aż trochę się
uspokoicie i wtedy porozmawiać z nim jeszcze raz- stwierdziła Jecky.
- Dzięki- uśmiechnęłam się lekko- Na razie chyba się
położę. W końcu jutro znowu mamy lekcje.
***
Perspektywa Josha
„Nie
będę słuchać zdrajcy!”To zdanie cały czas dźwięczało mi w głowie,
kiedy szedłem w stronę pokoju.
„Może ona ma rację? Może naprawdę jestem
zdrajcą?”pomyślałem.
Szedłem pogrążony w myślach. Nawet nie zauważyłem, gdy
dotarłem do celu. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka.
- Cześć! Wreszcie jesteś!- zawołał Jason.
- Cześć- mruknąłem.
Rzuciłem się na łóżko i zakryłem twarz poduszką.
- Co się stało?- zapytał chłopak.
- Nieważne. Jest coś ciekawego w TV?- zmieniłem temat.
- „Spider-Man”.
- Może być.
Musiałem czymś zająć myśli. Ta rozmowa nie dawała mi
spokoju. Miałem nadzieję, że następnego dnia nie będę miał zbyt dużo lekcji z
Elizabeth.
[i] Męski
odpowiednik Nimfy Leśnej. Są także Nuotarzy (jest nim np. Harry)- odpowiedniki
Nimf Wodnych.
Super! Dodawaj następny!
OdpowiedzUsuńNo sory. Może jutro.
OdpowiedzUsuńJa chcę więcej!!!!! A właśnie od kiedy otwiera drzwi wsuwką? :-*
OdpowiedzUsuńodkąd to wymyśliłam
Usuń