Czytasz = Komentujesz

Czytasz = Komentujesz

Komentarze są bardzo ważne. To właśnie one najbardziej motywują do pisania, więc pozostawcie coś po sobie. Nawet "super" jest w porządku. Przynajmniej wiem wtedy, że ktoś to czyta i go to obchodzi.

czwartek, 13 listopada 2014

Rozdział 4



Muzyka(od * do *)- [klik] + tłumaczenie- [klik]
Perspektywa Josha              
            *Pani Limpsprout powiedziała, żebym wszedł do klasy. Gdy tylko znalazłem się w środku moją uwagę przykuła jedna rzecz. A raczej osoba. Elizabeth. Byłem zszokowany. Przed oczami stanęły mi te wszystkie wspomnienia. Dobre i złe. I kolejny raz uświadomiłem sobie, że to była też moja wina. Nie myślałem, że to spotkanie będzie takie trudne. Widziałem jak upuszcza pojemnik, łzy spływające jej po twarzy. Ból w jej oczach. Spowodowany nie ranami po szklanych odłamkach, tylko moim widokiem. Znowu dopadły mnie wyrzuty sumienia. Moja głowa pulsowała niemiłosiernie. Kiedy nauczycielka i jakaś dziewczyna wyprowadziły Elizabeth, zająłem jedyne wolne miejsce. Usiadłem obok jakiegoś bruneta, który zapewne był moim współlokatorem.   Czułem, że wszystkie spojrzenia są skierowane na mnie.* Po chwili nauczycielka wróciła i zaczęła się najzwyklejsza lekcja. Byłem zaniepokojony. Nie wiedziałem co się stało Elizabeth. Nie mogłem się skupić. W końcu, ku mojemu szczęściu zadzwonił dzwonek. Szybko spakowałem swoje rzeczy i wyszedłem na korytarz. Podbiegł do mnie mój lekcyjny towarzysz.
- Gościu, co to było? Jeszcze nigdy nie widziałem żadnej dziewczyny w takim stanie- powiedział.
- To dosyć długa historia- odparłem chłodno- i jakoś nie mam ochoty jej opowiadać. Może innym razem.
- Dobra, sory. Tak w ogóle, to jestem Jason. Będziemy razem mieszkać- oznajmił.
- Tak coś podejrzewałem. Co teraz masz?- zapytałem.
- Eliksiry, a ty?
- Ja też.
- To chodź. Zaprowadzę cię.- zaproponował.
***
Perspektywa Elizabeth
Muzyka (słuchaj od * do *)- [klik]
*Pełną świadomość odzyskałam dopiero po dojściu do gabinetu pielęgniarki, jednak nadal byłam roztrzęsiona. Odzyskałam głos i zdolność poruszania się, ale po moich policzkach nadal spływały gorące łzy. Na szczęście żadne szkło mi się nie wbiło, to były tylko płytkie rozcięcia. Pielęgniarka, pani Herroul nakleiła mi z dwadzieścia plastrów i obandażowała lewą dłoń, na której znajdowało się najgłębsze rozcięcie. Megan wybłagała od pani Limpsprout pozwolenie na to, żeby zostać ze mną. Pielęgniarka powiedziała, że będę mogła wrócić na zajęcia, ale dopiero na następną lekcję. Zresztą nie miałam nic przeciwko. Musiałam chwilę odpocząć. Leżałam na łóżku w skrzydle szpitalnym i gapiłam się w sufit. Megan siedziała obok, na krześle.
- Ellie... Powiesz mi o co chodzi?- spytała.
W jej głosie słyszałam niepokój i troskę. Martwiła się o mnie. Westchnęłam i podniosłam się na łokciach.
- Dobra, ale zamknij drzwi od gabinetu pani Herroul.
Dziewczyna spełniła moją prośbę i wróciła na swoje miejsce przy mnie. Usiadłam po turecku i zaczęłam opowiadać.
- Josh... Był moim najlepszym przyjacielem. Świetnie się rozumieliśmy i wspieraliśmy na każdym kroku. Do czasu... To było jakiś rok temu. Nie byłam zbyt... lubiana w szkole. W naszej klasie była taka jedna Samantha. Była bardzo wpływowa. Nienawidziła mnie (zresztą z wzajemnością), bo wygrywałam z nią w konkursach piosenek. Wtedy dowiedziałam się kim jestem. Powiedziałam o tym tylko Joshowi. Dwa tygodnie później, gdy przyszłam do szkoły wszędzie wisiały zdjęcia, na których magicznie podnoszę telewizor. To samo zdjęcie, które zrobił mi Josh swoją komórką. Ludzie wytykali mnie palcami i nazywali potworem. Mówili, że jestem nienormalna. Jakby to nie wystarczyło, na jednej z przerw podeszła do mnie Samantha z Joshem. Tak, z Joshem. Powiedziała, że powinni mnie wyrzucić ze szkoły, że tutaj nie pasuję. Potem dodała jak to dobrze, że Josh jej o tym powiedział i...- urwałam- go pocałowała. Po tym zdarzeniu uciekłam z lekcji. Zdradził mnie i tym samym zniszczył naszą przyjaźń. Nie chodzi tylko o ten pocałunek, ale o samą istotę zdrady. Do końca roku szkolnego miałam lekcje indywidualne. Do Josha w ogóle się nie odzywałam, mimo, że wiele razy dzwonił i przychodził osobiście. Po prostu bolało mnie to co zrobił. Nie chciałam go widzieć. Potem rodzice zapisali mnie tutaj. Mogłam zacząć wszystko od nowa. A teraz on pojawił się pod innym nazwiskiem i może znowu wszystko zepsuć.- w moim głosie słychać było ból i żal, a ja nawet nie próbowałam tego ukryć.*
- Ja... Nie wiem co powiedzieć...- odezwała się w końcu Megan.
- Nie musisz nic mówić- odparłam i po chwili uśmiechnęłam się smutno- Zabawne jest to, że nadal czujemy podobnie. Poznał mnie od razu. Widziałam to po wyrazie jego twarzy.
Wtedy do sali weszła pani Herroul. Podeszła do mnie i zrobiła mi szybkie badanie.
- Dobrze. Za chwilę będzie dzwonek i będziecie mogły iść. Tylko uważaj następnym razem- zwróciła się do mnie kobieta.
- Jasne. Dziękuję pani- wysiliłam się na lekki uśmiech.
Wtedy zadzwonił dzwonek. Wzięłam swoje rzeczy i obie wyszłyśmy na korytarz. Teraz wystarczyło ignorować Josha przez najbliższe... 6 lat?
To nie będzie proste, pomyślałam.
***
Do klasy dotarłyśmy dopiero pod koniec przerwy, bo musiałyśmy wziąć z pokoju podręczniki do eliksirów. Stanęłam przed drzwiami klasy numer 227. Wiedziałam, że większość uczniów znajdujących się na korytarzu patrzy na mnie (nie tylko tych z mojej klasy, ponieważ nie dało się nie zauważyć pokrywających moje ręce opatrunków), ale nie przejmowałam się tym. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk dzwonka. Weszłam do środka  i zajęłam miejsce obok Megan. Niestety Josh siedział po mojej prawej stronie tak, że go doskonale widziałam. Wyciągnęłam książki i wbiłam wzrok w rozpiskę eliksirów o szkodliwym działaniu wiszącą na ścianie naprzeciwko. Wszyscy wzdrygnęli się, gdy drzwi otworzyły się z hukiem i do klasy wpadła pani Tined. Młoda (około 25-letnia) nauczycielka. Już na pierwszy rzut oka było widać, że nie jest w zbyt dobrym humorze.  Kruczoczarne włosy nie były związane w luźny warkocz, tylko opadały delikatną falą na jej ramiona. Blada skóra ładnie komponowała się z czarną sukienką i tego samego koloru szpilkami. Odwróciła się w naszą stronę . Jej piwne oczy zabłysły złowrogo, a pomalowane czerwoną szminką usta wykrzywił grymas niezadowolenia.
- No dobra- odezwała się melodyjnym głosem, teraz ukazującym jej rozdrażnienie- Mamy tylko 20 minut, ponieważ muszę dzisiaj wcześniej wyjść.
- Pani Tined ma dzisiaj randkę z panem Fingsem- szepnąłSimon.
Rozległ się ciche chichoty. Kobieta oblała się rumieńcem, ale zaraz jej oczy zaszły czerwienią i wysunęły się kły. Jeszcze nigdy się tak na nas nie zdenerwowała. W jednej chwili znalazła się przy Simonie, a wszyscy ucichli.
- Przypominam ci Abuse, że mam bardzo dobry słuch- powiedziała ze stoickim spokojem.
Chłopak głośno przełknął ślinę i poprawił okulary. Wampirzyca schowała kły, a jej oczy powróciły do dawnej barwy.
- Czy teraz możemy kontynuować lekcję? Świetnie- odparła nie czekając na naszą odpowiedź- Zapiszcie ten przepis na eliksir uzdrawiający.
Wzięła kredę do ręki i napisała co trzeba z wampirze szybkością. Potem usiadła na krześle i zaczęła przeglądać jakieś papiery. Właśnie kończyłam przepisywać ostatnie zdanie, kiedy usłyszeliśmy pukanie i drzwi się otworzyły. Stał w nich pan Fings, 27-letni Senacur[i], nauczyciel tańca. Ubrany był w czarny garnitur, a jego włosy, zwykle w nieładzie, były teraz precyzyjnie ułożone.
- Anabelle, możemy już iść?- zapytał.
- Tak, oczywiście- odpowiedziała natychmiast- Zostawiam was na chwilę samych- zwróciła się do nas- i mam nadzieję, że nie rozwalicie od razu całej klasy. Do widzenia.
- Do widzenia- mruknęliśmy.
Odczekaliśmy 2 minuty i wtedy się zaczęło. Pomieszczenie przepełniły rozmowy, śmiechy itp.
- Zawsze jest taka stanowcza?- spytał Josh.
- Tylko 5 razy w tygodniu. W weekendy jest bardziej wyluzowana- stwierdził Martin.
- Widzieliście jaką pani Tined miała krótką sukienkę?- zauważył David- Założę się, że wiem co oni będą robić wieczorem. Szczególnie, że oboje mają jutro wolne.
Wszyscy wybuchli śmiechem. Oprócz mnie i Josha. Nadal nie odzyskałam  do końca humoru. Po dzwonku wybiegliśmy z klasy i ruszyliśmy na matematykę. Reszta lekcji minęła bez żadnych niespodzianek.
Po obiadokolacji, kiedy zmierzaliśmy w stronę  naszych pokoi stało się coś, czego bardzo się obawiałam.
- Ellie... Możemy porozmawiać?
Usłyszałam ten znajomy głos. Odwróciłam się i zobaczyłam Josha.
- Nie nazywaj mnie Ellie.- odpowiedziałam ostro.
Chłopak westchnął i spuścił głowę.
- Elizabeth, proszę...
Chwyciłam go za rękaw koszulki i odciągnęłam na bok.
- I co?- spytałam- Pojawiasz się nagle pod innym nazwiskiem i myślisz, że cię nie poznam? Zapomnę?
Całą mnie przepełniała złość.
- Nie, ja...
- Ty co?- zapytałam chłodno.
- Chciałem cię przeprosić. To nie...- po raz pierwszy od początku rozmowy spojrzał mi w twarz.
- Przeprosić?! Myślisz, że zwyczajne przeprosiny wystarczą?!- krzyknęłam.
- Jeśli chcesz usłyszeć coś więcej to przynajmniej mi nie przerywaj!- teraz to on podniósł głos, ale zaraz się opanował- To nie była moja wina. Nie zrobiłem tego umyślnie.
- Nie wierzę ci- powiedziałam- Po prostu zostaw mnie w spokoju. Tak będzie lepiej.
- Wcale nie będzie lepiej! Nie rozumiesz, że mi na tobie zależy? Na naszej przyjaźni? Wysłuchaj mnie- poprosił.
Chciało mi się płakać.
- Nie będę słuchać zdrajcy!- zawołałam i ze łzami w oczach pobiegłam do swojego pokoju.
Gdy tylko dotarłam na miejsce zamknęłam się w łazience i zaczęłam płakać.
- Ellie? Co się stało?- spytała Megan.
Nie odpowiedziałam. Słyszałam jak wychodzi z pokoju, a potem wraca, ale nie była już sama.
- El, wchodzimy- usłyszałam głos Jessy.
Po chwili były już w środku (Jecky otworzyła drzwi wsuwką). Nie chciałam, żeby widziały mnie w takim stanie. Miałam rozczochrane włosy, moja bluzka była cała mokra i pognieciona.
- Hej, nie płacz. Megan opowiedziała nam o Joshu. Co ci jest?- powiedziała Jes.
- Rozmawiałam z nim i...- urwałam- I powiedział, że mnie przeprasza i zależy mu na tej przyjaźni. Nie uwierzyłam mu. A potem... Zaczęliśmy na siebie krzyczeć i uciekłam. Ale teraz... Teraz już sama nie wiem co myśleć.
- Wszystko rozumiemy- Megan mnie przytuliła.
- Wiesz... Powinnaś odczekać jakiś czas, aż trochę się uspokoicie i wtedy porozmawiać z nim jeszcze raz- stwierdziła Jecky.
- Dzięki- uśmiechnęłam się lekko- Na razie chyba się położę. W końcu jutro znowu mamy lekcje.
***
Perspektywa Josha
Nie będę słuchać zdrajcy!To zdanie cały czas dźwięczało mi w głowie, kiedy szedłem w stronę pokoju.
Może ona ma rację? Może naprawdę jestem zdrajcą?pomyślałem.
Szedłem pogrążony w myślach. Nawet nie zauważyłem, gdy dotarłem do celu. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka.
- Cześć! Wreszcie jesteś!- zawołał Jason.
- Cześć- mruknąłem.
Rzuciłem się na łóżko i zakryłem twarz poduszką.
- Co się stało?- zapytał chłopak.
- Nieważne. Jest coś ciekawego w TV?- zmieniłem temat.
- Spider-Man.
- Może być.
Musiałem czymś zająć myśli. Ta rozmowa nie dawała mi spokoju. Miałem nadzieję, że następnego dnia nie będę miał zbyt dużo lekcji z Elizabeth.


[i] Męski odpowiednik Nimfy Leśnej. Są także Nuotarzy (jest nim np. Harry)- odpowiedniki Nimf Wodnych.

4 komentarze: