Autobus wypełniły krzyki radości i podekscytowania.
Zrobiło się tak głośno, że musiałam się mocno wysilić, żeby cokolwiek usłyszeć.
Za oknem rozciągały się śliczne widoki, lekko przesłonięte chmurami.
Przypomniał mi się mój pierwszy lot samolotem. Wybrałam się z rodzicami do
Hiszpanii. Było naprawdę super. Zamyśliłam się tak głęboko, że nie zwracałam
uwagi na to, co mówią dziewczyny. Dopóki połowa spojrzeń w autobusie nie
skierowała się na mnie.
- Co?- zapytałam nie wiedząc o co im chodzi.
- Nie ruszaj się- szepnęła przestraszona Jecky.
Dobra, zaczęłam się trochę niepokoić. Poruszyłam się
niespokojnie na fotelu. Nagle pasy zacisnęły się wokół mnie. Prawie nie mogłam
nabrać oddechu. Wydałam z siebie zduszony okrzyk, kiedy delikatne pnącza
zamieniły się w sczerniałe gałęzie krzewu i zaczęły mnie oplatać.
- Pomocy!- pisnęłam.
Wtedy, ku mojemu zdziwieniu, Josh zerwał się ze swojego
miejsca i pobiegł do przodu pojazdu. Po chwili wrócił z panią Glossdrop. Byłam
już unieruchomiona w pasie, a moje ręce zostały mocno przykute do tułowia. Nauczycielka
szybko wyciągnęła różdżkę z torebki, mruknęła coś pod nosem i pasy wróciły do
dawnej postaci.
- Nie martw się. To pewnie trzecioklasiści robią sobie
żarty. Już wszystko w porządku- powiedziała kobieta.
Jednak miałam wrażenie, że to wcale nie był taki niewinny
dowcip. Pani Glossdrop też o tym wiedziała. Ona chyba coś ukrywa. I jeszcze
Josh… Dlaczego właśnie on zawiadomił panią Glossdrop? Próbowałam znaleźć
odpowiedź na to pytanie przez resztę drogi. Właśnie wdałam się z dziewczynami w
zawiłą dyskusję pt. „Dlaczego Jason jest takim głupkiem”, gdy zniżyliśmy lot.
Wlecieliśmy do miasta. Po mieniących się kolorami chodnikach przechadzali się
Czarodzieje, Wilkołaki, Wampiry i tym podobne. Wszyscy inni, a za razem tak do
siebie podobni. Wzdłuż ulicy ciągnęły się magiczne sklepy. Udało mi się w
pośpiechu przeczytać kilka szyldów.
Czarodziejski Dwór Braci Thompsów- Zaczarowane
smakołyki na każdą okazję!
Kear i Piecie- Różdżki z najlepszych materiałów.
i
Oberża „Pod Smoczym Kłem”
Wszystkie wystawy były tak różnorodnie przystrojone, że
aż raziły w oczy. Ale miały coś w sobie. Coś, przez co nie można było oderwać
od nich wzroku. Także wszyscy siedzieliśmy wręcz przyklejeni do szyb. W końcu
zaczęliśmy zwalniać, a Drake ogłosił lądowanie. Stanęliśmy na ziemi. Z trudem
przecisnęłam się do wyjścia. Uderzył mnie zapach gorącej czekolady i cynamonu.
Zatrzymaliśmy się akurat przy cukierni-kawiarni.
- Może tam wstąpimy, ale później- odparła pani Diagle
widząc jak wpatruję się w smakowicie wyglądające ciasta.
Ruszyliśmy alejką wzdłuż różnych lokali. W końcu
dotarliśmy na miejsce. Kazano nam zatrzymać się przed średniej wielkości
teatrem. Jego wejście zdobiły kolumny ze srebrnymi wzorami.
- Dlaczego teatr?- zapytał Martin.
- Zobaczysz, że ci się spodoba- powiedziała nasza
wychowawczyni.
Otworzyliśmy oszklone drzwi i weszliśmy do środka.
Znaleźliśmy się w obszernym holu z purpurowo-bordowym dywanem po środku
gładkiej podłogi z marmuru. Beżowe ściany ozdobiono obrazami w złoconych
ramach. Skierowaliśmy się na prawo, żeby odłożyć kurtki i znów pogrążyliśmy się
w rozmowie. Pięć minut później szliśmy już na salę, by zająć miejsca.
Siedzieliśmy mniej więcej po środku. Nie był to zwykły teatr. Magię wyczuwało
się od razu. Kiedy wszyscy się usadowili, nagle zgasło światło, a sala
zapełniła się delikatną mgiełką unoszącą się kilka centymetrów nad ziemią (jak
ktoś myśli o maszynie ze sztuczną mgłą,
to jest w błędzie ;-p). Scenę oświetliło nikłe światło. Nikt nie wiedział o co
chodzi. Wtedy, między jednym, a drugim mrugnięciem, na schodach prowadzących na
scenę pojawiła się postać. Kobieta. Była bardzo chuda i wysoka. Miała brązowe, poprzeplatane
nitkami siwizny, spięte w wysoki kok włosy i szare oczy umiejscowione na
pokrytej zmarszczkami twarzy. Wąskie usta sprawiały, że wyglądała na wiecznie
poważną. Kobieta zaczęła schodzić powoli po schodach, ciągnąc za sobą długą,
czarną suknię. Gdy stanęła na scenie zmieniła się w szarego, prążkowanego kota.
Ta postać mi coś przypominała… Nagle mnie oświeciło. Profesor Minerwa
McGonagall?![i]
Czy oni mi tu będą Harrego Pottera odgrywać? Zaczęłam się śmiać. Najpierw
cicho, pod nosem, a potem coraz głośniej. Wiem, że to niestosowne, ale po
prostu nie mogłam się powstrzymać. Moja ulubiona seria książek! Pani Glossdrop
spojrzała na mnie karcąco.
- Co ty wyprawiasz Elizabeth?- syknęła.
Teraz ledwo powstrzymywałam łzy śmiechu. Nawet „McGonagall”
spojrzała na mnie dziwnie. Jednak jakoś się opanowałam.
- Proszę pani, dlaczego pani nie powiedziała, że idziemy
na spektakl o Harrym Potterze?- spytałam.
- O kim?- odparła zdziwiona.
- O Harrym Potterze- wszyscy patrzyli na mnie jak na jakąś
obłąkaną.
Wszyscy z wyjątkiem Josha. Wiedział jak kocham tę serię.
Ale i tak byłam w szoku.
- Harry Potter. Słynna saga książek dla młodzieży.
Czarodzieje, szkoła magii…- kontynuowałam, a oni nadal patrzyli na mnie nic nie
rozumiejąc- No błagam! Ludzie się w tym zaczytują! Naprawdę nie znacie sagi J.
K. Rowling?!
- Panno Michles, proszę zająć swoje miejsce i przestać
się odzywać, bo poskutkuje to ujemnymi punktami[ii]- powiedziała ostro pani
Glossdrop.
Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że wstałam.
Opadłam ciężko na fotel.
- Temu społeczeństwu przyda się reforma literacka-
mruknęłam jeszcze, jednak na tyle głośno, żeby wszyscy mnie usłyszeli- A ja już
się postaram i wam taką urządzę.
To było dla mnie niepojęte. Jak można tego nie znać?! Nie
każę im od razu czytać wszystkich książek (chociaż fajnie by było), ale mogliby
chociaż obejrzeć film! Dopiero po tym incydencie kontynuowano spektakl. Wszyscy
siedzieli cicho i patrzyli jak zaklęci. Tylko raz po raz słychać było moje
komentarze w stylu:
- Przecież to jest
pierwsza część Harrego Pottera!
-
Ale jego rodzice byli czarodziejami!
Albo:
- Przecież profesor
Quirrell ma pod tym turbanem Voldemorta!
I byłoby tego więcej gdyby za którymś razem pani
Glossdrop nie oświadczyła, że zaraz po powrocie do szkoły wpisze mi -50.
Reszta spektaklu minęła spokojnie. Wszystko było
niezwykle realistyczne. O wiele bardziej niż na filmach. (Ciekawe dlaczego? Bo
aktorami byli czarodzieje? Nie, to chyba nie to…;-p) Za pomocą magii, w sekundę
zmieniano dekoracje, więc wszystko szło płynnie. Po prawie 3 godzinach
spędzonych na sali, w końcu wyszliśmy. Załatwiliśmy niezbędne po tak długim
czasie sprawy i udaliśmy się do autobusu. Całą drogę powrotną do szkoły byłam
naburmuszona. Owszem podobał mi się spektakl, ale nadal byłam oburzona ich
niewiedzą. Nagle coś wpadło mi do głowy.
- Ej, a kiedy my dostaniemy różdżki?- spytałam.
- Chyba w drugim semestrze- odparła Megan.
- Znaczy… Mówili coś o tym, że w ferie trzeba będzie ją
sobie kupić- dodała Jecky.
- Elizabeth…- zaczęła Megan.
- Tak?
- O czym jest ten Harry Potter?
- No… O tym, że wśród ludzi żyją czarodzieje. Przecież
widziałaś spektakl.
- No niby tak, ale…
- A co? Spodobało ci się?
- No… Tak. I czy… Czy mogłabyś mi pożyczyć pierwszą
część?
- Książkę?
Dziewczyna pokiwała niepewnie głową.
- No nareszcie jakaś mądra! Pewnie, że ci pożyczę!
Meggie uśmiechnęła się do mnie. Chwilę póżniej
wylądowaliśmy przed szkołą. Od razu poprawił mi się humor. Prawie pobiegłam do
drzwi szkoły. Idąc korytarzem obok jadalni poczułam piękny zapach i zdałam
sobię sprawę, że jestem strasznie głodna. Spojrzałam na zegarek. Była dopiero
14.20 co znaczyło, że za 20 minut kończą się lekcje. Westchnęłam cicho, poszłam do pokoju się przebrać, a potem skierowałam się do kuchni.
- Dzień dobry!- zawołałam po wejściu.
- Och, witaj Elizabeth!- przywitała mnie starsza pani o
imieniu Martha- Znowu głodna?
Pokiwałam głową. Taaak. Znali mnie tu już. Martha podała
mi talerz z tostami uśmiechając się przyjaźnie.
- Dziękuję.
- Nie ma za co.
Przeszłam do jadalni i usiadłam przy naszym klasowym
stole. Byłam prawie sama na całej sali. Tylko kilka osób siedziało przy
stołach. Zjadłam szybko, odłożyłam talerz i ruszyłam do wyjścia. Szłam spokojnie
korytarzem ze słuchawkami w uszach, kiedy poczułam, że ktoś łapie mnie za rękę
i odwraca w drugą stronę. Nathan uśmiechał się do mnie zawadiacko. Od razu
wyjęłam słuchawki z uszu.
- Gdzie idziesz?- zapytał.
- Do pokoju. Jestem trochę zmęczona.
- Szkoda. Miałem nadzieję, że się gdzieś ze mną
przejdziesz.
- Przepraszam cię. Nie dam rady, ale możesz mnie
odprowadzić do pokoju.
- Ja harowałem cały dzień w szkole, a to ty jesteś
zmęczona?- udał obrażonego.
- Czyli nie chcesz mnie odprowadzić?- było to bardziej
stwierdzenie niż pytanie.
- Nie no, chcę. Powierz mi chociaż co robiłaś na tej
wycieczce, że padasz z nóg?
- To tak- zaczęłam, kiedy ruszyliśmy korytarzem w stronę
schodów- rano mieliśmy zamieszanie, bo
nikt nie dostał poważacza z wiadomością o ubiorze, więc musieliśmy szybko coś
wykombinować. Potem w autobusie zaatakowały mnie pasy, a w teatrze wygłosiłam
pełen niedowierzenia i oburzenia monolog do… No… Wszystkich zgromadzonych! Jak
można nie znać Harrego Pottera?!- chłopak spojrzał na mnie pytająco- Kolejny!
Może mi jeszcze zaraz powiesz, że wy tu nie znacie czegoś takiego jak Zmierzch i Dary Anioła, co?!
Nathan zrobił minę, jakbym porządnie przeklęła.
- Co?- spytałam szczerze zdziwiona.
- Bo wiesz… U nas zwykle nie czyta się takich książek.
Czytamy tylko to, co piszą nasze rasy.
- Tak, niech żyje dyskryminacja!- prychnęłam.
- Tego nie powiedziałem. Po prostu… Nie mamy tego w zwyczaju.
- Taaa… To brzmi duuużo lepiej- rzuciłam mu kpiące
spojrzenie.
- Ale tego twojego Potterka czytałem.
- Serio?
- No, nawet niezłe.
Nawet
niezłe?! miałam ochotę to wykrzyczeć, ale w porę się opanowałam .
- Aha. Miło, że ci się podobało- rzuciłam zdawkowo, gdy
stanęliśmy przed drzwiami mojego pokoju- To… Do jutra.
- Hej- przytulił mnie.
Weszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko.
- Gdzie byłaś?- spytała od razu Megan.
- W kuchni, a potem trochę się zagadałam z kolegą.
- Ok. Pozwoliłam sobie wyjąć „Harrego Pottera i Kamień
Filozoficzny” z twojej szuflady. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko?
- Nie, spoko. Mam do ciebie prośbę. Obudź mnie jakieś 10
minut przed obiadokolacją, dobrze?
I co? Podobało
się? Mam nadzieję, że jeśli wśród moich czytelników są jacyś Potterhead, to ich
zadowoliłam. Jak sugeruje końcówka, będzie jeszcze 3 część tego rozdziału.
Niektóre rzeczy się wyjaśnią, inne z to zagmatwają. Jednak będą to wydarzenia
dość istotne dla fabuły. Więc… Zapraszam do dalszego czytania!
Buhahaha! Jako pierwsza komentuje więc było suuuuuuuuhper! Toja chcę następną część! Potterheadzie!
OdpowiedzUsuńOczywiście, że są :P nie dość, że obejrzałam wszystkie części filmu to już jestem w piątej części książki :D Ogólnie to ja pochalniam wszystko co dotyczy fantasy nie ważne czy książki czy filmy :3 Co do rozdziału to świetny z resztą jak zwykle :P Co będę się rozpisywać, przecież ty to wiesz :* Powiem tylko tyle chce jeszcze, jeszcze, jeszcze i jeszcze więcej ;) Nie mogę się juz doczekać kolejnego wiec pisz szybciutko kochana:3
OdpowiedzUsuńZe względu na to, że nie mam pojęcia czy dodasz coś jeszcze przed świętami życzenia złożę Ci tu:
Dużo zdrowia, szczęścia, także w miłości, pieniędzy, dużo weny, dobrych ocen w szkole i czego sobie tylko życzysz :P Ogólnie wszystkiego najlepszego :**
No, także ten tego do nn<3
Fajnie piszes a ja zapraszam cię na mojego bloga z grafiką : http://mysweetgraphic.blogspot.co.uk/
OdpowiedzUsuńSiemka :-D
OdpowiedzUsuńŚwietny blog
Przeczytałam od samego początku ;-)
Jak to się dalej potoczy w tym trójkąciku Ellie-Nathan-Josh
Świetny ten magiczny świat
Skąd wzięłaś pomysł? Sama to wszystko wymyśliłaś? Te Czarodziejko -nimfy itp? Czy z jakieś książki?
Dodaję bloga do obserwowanych, bo naprawdę mnie zaciekawił <3
Ekstra i oby tak dalej
Zapraszam też do mnie:
itsmylife-dontyouforget.blogspot.com
Buziaki i do następnego rozdziału :-*
xxx
Supcio. <3
OdpowiedzUsuń