19 listopada, środa
Dzisiaj jedziemy na
wycieczkę! Stracimy cały dzień lekcji! Dostałam totalny zaciesz[i]. Wczoraj nie mogłam
zasnąć, a rano mimo tego, że spałam około 5 godzin byłam zupełnie wyspana.
Mieliśmy tylko dwie lekcje. Jako pierwsza była narada. Zebraliśmy się w klasie
203 i czekaliśmy na panią Glossdrop. Kiedy weszła chłopcy wybałuszyli oczy.
Niby jesteśmy „jeszcze mali”, ale cóż… Hormony i wyobraźnia to dość specyficzne
połączenie. Powodem ogólnego zainteresowania była sukienka, którą nauczycielka
miała na sobie. Była ona szara bez rękawów, przylegająca do ciała, ale tylko do
połowy ud. Dalej ciągnął się koronkowy „welon”, który sięgał błękitnych szpilek. Jej włosy, wcześniej niebieskie, teraz
zmieniły się w przybrudzony blond, a jedynie końcówki pozostały takie, jak
wcześniej. Patrząc na nią poczułam się trochę nie na miejscu w moich dżinsach-
rurkach, koszuli w kratkę i adidasach. Zaraz jednak wszystko miało się
wyjaśnić. Kobieta spojrzała na wszystkich po kolei.
- Jak wy wyglądacie! Nie dostaliście komunikatu?- zapytała.
- Ale jakiego komunikatu?- zainteresowała się Camille.
- Poważacza[ii] z informacją na temat
ubioru.
Wszyscy pokiwaliśmy przecząco głowami.
- No dobrze, ale nie możecie tak pojechać- zrobiła krótką
pauzę- Słuchajcie, odpuszczamy sobie tę lekcję. Zgodnie z tym co było w
poważaczu, zgłosicie się teraz wszyscy do pani Hope. Ona powie wam co robić.
Tylko szybko. Mamy mało czasu- postanowiła.
Wyszliśmy z klasy i wielką grupą powlekliśmy się
korytarzem w stronę schodów.
- Kim jest pani Hope?- zapytaliśmy równo Josh i ja.
- To nasza woźna. Ale jest naprawdę super, zobaczysz-
dodała widząc moją minę- Niewiele osób wie, że była kiedyś słynną projektantką
i prowadziła dom mody w Paryżu, a jej pokój to istna kopalnia mody.
Doszliśmy do odpowiednich
drzwi i zapukaliśmy. Po chwili otworzyła nam kobieta o figurze „jabuszka”,
blond włosach i szarych oczach. Pani Hope.
- Nareszcie! Myślałam, że
już nie przyjdziecie! Mamy tylko półtorej godziny. Najpierw wchodzą dziewczyny.
Wy, chłopcy zaczekajcie tutaj- wskazała ławkę ustawioną pod ścianą korytarza.
Kiedy znalazłyśmy się w
środku nie mogłyśmy uwierzyć własnym oczom. Wszędzie wisiały sukienki,
spódniczki, spodnie i bluzki w różnych kolorach, wzorach i rozmiarach. Pani
Hope kazała nam ustawić się w kolejce. Pierwsza była Jasmine. Jest ona szczupła
i drobna, więc rozmiar nie stanowił problemu. Za to kobieta chwilę poświęciła
na dobranie sukienki w odcieniu zieleni adekwatnym do oczu Jasm. Kiedy w końcu
problem został rozwiązany, ku niezadowoleniu dziewczyny, kazano jej włożyć
złotawe buty na obcasie, jednak Jasmine uparła się, aby jej włosy zostawić w
spokoju. A następna była Sarah.
Później Jecky i Jessy.
Potem Megan i ja.
Czułam się po prostu jak
jakaś modelka przed pokazem mody.
„No ale przecież pani Hope
była kiedyś projektantką” przypomniałam sobie.
Kiedy wszystkie miałyśmy na
sobie eleganckie stroje (każdy inny, a za razem tak pasujący do reszty) okazało
się, że minęła godzina. W związku z tym chłopcy pewnie zaczęli się już nudzić.
Chociaż po nich można się spodziewać wszystkiego. No właśnie. Wszystkiego
oprócz ich reakcji po naszym wyjściu na korytarz. Gdy tylko otworzyłyśmy drzwi
wszystkie rozmowy ucichły, a oni siedzieli na ławce z szeroko otwartymi oczami.
Nie trwało to jednak długo. Po chwili Martin i Simon znaleźli się przy Jasmine,
a Jason wyglądał jak zahipnotyzowany idąc z wielkim uśmiechem w stronę Megan (z
tego co wiem, a Megan nawijała jakieś 2 dodziny, to ich randka się udała). Jednak,
ku mojemu zdziwieniu, miałam wrażenie, że mi też ktoś się przygląda. Czułam na
sobie czyjeś rozpaczliwe, lecz delikatne spojrzenie. Nigdy wcześniej czegoś
takiego nie czułam, ale kiedy się odwróciłam, żeby zobaczyć kto na mnie patrzy,
jego już nie było. Podchodząc do ławki powtarzałam sobie, że mi się wydawało,
ale szczerze w to nie wierzyłam.
***
Perspektywa
Josha
Kiedy dziewczyny weszły na
korytarz moje spojrzenie od razu powędrowało do Elizabeth i… Po prostu nie
mogłem oderwać od niej wzroku. Wyglądała… Nawet nie mam słów. Mógłbym na nią
patrzeć godzinami, ale gdy się odwróciła szybko przeniosłem wzrok na Megan. Dziewczyna
uśmiechała się promiennie do Jasona. Zauważyła, że na nią spoglądam i dała mi
niemy znak. Jej zdaniem mogłem teraz porozmawiać z El. Ale nie było czasu. Pani
Hope gestem zaprosiła nas do swojego pokoju. Wszędzie porozrzucane były
ubrania, a obok toaletki (chyba tak to się nazywało) widać było ślady
kosmetyków. Kobieta wyjęła z kieszeni różdżkę (jej była gładka, idealnie
prosta, wykonana z jasnego drewna z małym rubinem na końcu), machnęła nią i
zaraz zapanował porządek, a sukienki i spódniczki zastąpiły garnitury i koszule. Wszyscy zgodnie jęknęliśmy. Gorzej
być nie mogło. Jednak po półgodzinie protestów pani Hope udało się wcisnąć nas
w garnitury. Mój był cały czarny, spod spodu wystawał tylko kawałek białej
koszuli, a krawat w paski jak u zebry uwierał mnie w szyję. Z niezadowoleniem
wymalowanym na twarzy wyszliśmy na korytarz, aby spotkać się z niespotykaną
reakcją. Dziewczyny siedziały z nogą na nodze, spoglądały na nas jakoś dziwnie,
uśmiechały też jakoś inaczej, a w ich oczach widać było figlarne błyski.
Wszystkie się tak zachowywały. Wszystkie oprócz jednej. Elizabeth w ogóle się
nie uśmiechała. Siedziała i wpatrywała się tępo w ścianę.
„Musiała się naprawdę mocno zamyślić” pomyślałem uśmiechając się pod
nosem. „Tylko o czym myślała, skoro jest
smutna” od razu mina mi zrzedła.
Wtedy El mnie zauważyła.
Przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie bez słów. Był to poniekąd nasz sposób
komunikowania się mimo, że dzieliły nas ponad 3 metry. Dookoła panował gwar
spowodowany rozmowami, a my jedni nie odzywaliśmy się. Jednak wiedziałem co
chciała mi przekazać Ellie. Że jest jej ciężko. Widziałem to w jej oczach.
Podobno to właśnie oczy mówią prawdę. Zgadzam się z tym. Oczy są po prostu
odwzorowaniem naszej duszy. Wiedziałem już na pewno co mam zrobić. Musiałem z nią porozmawiać. Jak
najszybciej.
***
Perspektywa
Elizabeth
Nie mogłam już dłużej
patrzeć na Josha. To… Bolało. Szczerze mówiąc tęskniłam za nim i chciałabym,
żeby wszystko wróciło do normy, ale… Wiedziałam, że to się nie zdarzy. Moje
rozmyślania przerwał głos pani Glossdrop:
- Gotowi? W takim razie
idźcie po kurtki i zbierzcie się na parterze.
Szybko zrobiliśmy co kazała.
Stanęliśmy przed potężnymi drzwiami szkoły czekając na nauczycieli. Za oknami
gałęzie drzew muskał wiatr, a ścieżka była wyścielona liśćmi. Oprócz
wychowawczyni jechała z nami jeszcze pani Diagle, nauczycielka matematyki.
Kobiety sprawdziły obecność (wszyscy byli) i udaliśmy się do wyjścia.
Ruszyliśmy dróżką w prawo, aż doszliśmy do dość obszernej drogi.
- Zdziwisz się, kiedy
zobaczysz czym jedziemy- powiedziała do mnie Megan.
Faktycznie. Obok nas, na
asfalcie stał niespotykany pojazd. Na pierwszy rzut oka wyglądał jak zwykły
szkolny autobus, ale kiedy podeszliśmy bliżej zauważyliśmy, że jego koła się
skrzą, a z rur wydechowych tryskają kolorowe iskry. W zależności od kąta
padania światła zmieniał kolor i po jego bokach widać było klapy z zawiasami.
- To jest nasz szkolny
autobus. A raczej jeden z kilku- zaczęła tłumaczyć Meggie.
- No dobra, tego się
zdążyłam domyślić. Ale dlaczego się tak błyszczy i zmienia kolory?- zapytałam.
- Żeby ludzie nie widzieli
go, kiedy będzie przejeżdżał przez portal- za moimi plecami rozległ się męski
głos.
Stał tam mężczyzna, około
30- letni, o intensywnie niebieskich oczach i blond, prawie białych włosach.
Uśmiechał się przyjaźnie. Miał na sobie ciemne dżinsy i koszulę w kratkę.
- Łatwo jest przenieść się
pojedynczo lub w małej grupie, ale założę się, że za którymś razem ktoś
zauważyłby autobus pojawiający się znikąd. Trudno byłoby coś takiego zatuszować-
kontynuował- Lśniąca powłoka jest zaczarowana tak, by wytwarzała wokół siebie
pole pochłaniające kolory. Trochę jak kameleon.
Wtedy podeszła do nas pani
Glossdrop.
- Dzisiaj nie będzie nam to
jednak potrzebne. Zostajemy po naszej stronie portalu- powiedziała- Widzę, że
poznałyście już pana Granta.
- Mówcie mi Drake- mężczyzna
machnął ręką- Jestem jakby przewodnikiem. Poniekąd odpowiadam za wasze
bezpieczeństwo i… Obsługuję środek transportu.
- Czas wsiadać!- zawołała do
nas pani Diagle- Och, witaj Drake.
- Witaj Isabelle. Chodźcie.
Musicie zająć swoje miejsca- zwrócił się do nas.
Posłusznie weszłyśmy do
pojazdu, który… od środka wydawał się jakiś większy. Usiadłyśmy po jednej stronie
i od razu zaczęłyśmy rozmawiać. Między sobą i z innymi. Usłyszałyśmy głos Drake’a:
- Proszę zapiąć pasy, za
chwilę starujemy!
- Dlaczego on mówi jak w
samolocie?- zapytałam.
- Zobaczysz- odparła
podekscytowana Megan.
Z pomocą Meggie zapięłam
pasy (wyglądały jak pnącza, a żeby zrobić z nich pożytek trzeba było szeptać
komplementy i je głaskać).
- Popatrz w okno- szepnęła
Jessy.
Zrobiłam co powiedziała. Na
początku nic się nie działo, ale potem zrozumiałam o co jej chodziło. Zawiasy
skrzypnęły i z klap po bokach pojazdu wysunęły się… Skrzydła. Ale nie metalowe
jak w samolocie. Te przypominały bardziej ptasie. Były w kolorze autobusu, lecz
wydawały się blade i trochę przezroczyste. Nagle maszyna oderwała koła od ziemi
i poszybowaliśmy w stronę miasta.
W prawdzie cały dzień miał być opisany w jednym rozdziale, ale
ostatnio nie mam z a bardzo czasu, a nie chcę żebyście czekali 2 miesiące na
coś nowego, więc postanowiłam go rozdzielić. Co do postaci, to po pierwsze nie
chciało mi się tego wszystkiego opisywać, a po drugie chciałam żebyście
zobaczyli moją… Eeeee… Wizję artystyczną. Tak, chyba mogę to tak określić.
Kolorowa
Czytelniczka
[i] Dla
niekumatych: zaciesz jest wtedy, kiedy jest się tak podekscytowanym, że aż
energia rozpiera od środka i ma się wrażenie, że zaraz się wybuchnie.
[ii]
Wiadomość głosowa w postaci gadającego zwoju papieru z adresem odbiorcy i
podpisem nadawcy oraz pieczątką Magicznego Urzędu Korespondencyjnego (MUK).
Fajnie <3
OdpowiedzUsuńFajne! Jak zwykle moje imię pojawiło się tylko raz! Nie no super naprawde świetne.:* Czekam na następny.
OdpowiedzUsuńHej, cześć i czołem :D
OdpowiedzUsuńDługo mnie tu nie było, a szkoda... Juz wszystko nadrobiłam i powiem Ci jedno: dziewczyno masz talent do wyciągania ludzi w swój świat, świat tego opowiadania ;)
Co tu dużo mówić, po co się rozpisywać skoro można powiedzieć po prostu: Świetny rozdział :D
Pewnie jeszcze nie raz tu zajrzę a tymczasem proszę Cię o powiadamianie mnie na bieżąco o rozdziałach pojawiających się na twoim blogu. Zostaw komentarz na moim blogu ze wzmianką o nowych rozdziałach a na 100% wpadnę i przeczytam :P Zapraszam Cię wiec do mnie(http.:wystarczywyciagnacrekepomarzenia.blogspot.com) serdecznie pozdrawiam i do nn:*
Ps. Świetnie rysujesz :D
Dzięki wielkie:-* Wchodziłam już na twojego bloga i myślę, że naprawdę dobrze piszesz. Zaciekawiłaś mnie swoją historią. Na pewno będę starała się informować o nowych rozdziałach. A narazie jeszcze raz dzięki :-D
Usuń