Na
początek chciałabym bardzo was przeprosić za to, że tak długo nie było
rozdziału (no ale rozumiecie szkoła itp. itd.) oraz odpowiedzieć na pytania,
które zadała mi w komentarzu Black Rose. Tak, wymyśliłam to wszystko sama. Znaczy...
Oczywiście, inspirowałam się różnymi książkami (jak np. Harry Potter albo
Dary Anioła). Jednak cała fabuła i miejsca są moim własnym pomysłem. Cóż,
niektóre wydarzenia i postacie są zaczerpnięte z rzeczywistości. Chociażby to,
że faktycznie 19 listopada miałam klasową wycieczkę :-b.
Jeśli
będziecie mieli jakieś pytania, śmiało je zadawajcie. Na pewno odpowiem. Miłego
czytania.
Perspektywa Elizabeth
Biegłam. Serce waliło mi jak młot. Mimo, że
szczypały mnie otarcia i bolały wszystkie mięśnie przedzierałam się dalej przez
zarośla i co chwilę odwracałam za siebie. Uciekałam, ale nawet nie wiedziałam
przed czym. Byłam chyba w lesie obok szkoły. Dotarłam do małej polanki i
zwolniłam mając przeczucie, iż TO COŚ przestało za mną podążać. Wtedy
usłyszałam głosy po mojej lewej stronie. Były coraz głośniejsze. Schowałam się
za krzakami i ciężko oddychając ze zmęczenia nasłuchiwałam. Na polanę weszły
dwie osoby. Wysoki chłopak o ciemnobrązowych, niesfornie opadających na czoło
włosach i intensywnie niebieskich oczach oraz trochę niższa dziewczyna z
czarnymi włosami i stalowoszarymi oczami. Oboje bladzi, wychudzeni, w
poszarpanych ubraniach. Byli do siebie dość podobni i wyglądali na niewiele starszych ode mnie.
- Ja już nie mogę- jęknęła dziewczyna- Nie
mam siły.
- Nie łam się. Jesteśmy już blisko-
powiedział łagodnie chłopak i podał jej rękę, żeby mogła wstać- Jeszcze trochę
i będziemy bezpieczni.
- Nie byłbym tego taki pewny- usłyszałam
nieprzyjemny, ochrypły głos.
Pojawił się tam ktoś jeszcze, ale go nie
widziałam. Nie mogłam się przecież za bardzo wychylać, bo by mnie zauważyli.
- Luke, Leanne. Co was tutaj sprowadza?-
kontynuowała tajemnicza postać- Myślałem, że potomkowie słynnego rodu
Burnspectre nie bywają w tak... prostackich i zwyczajnych
miejscach. I co macie na sobie?- udał zdziwienie- Kiedy ostatnio was widziałem,
ty Leanne nosiłaś wytworne suknie szyte na miarę, a ty Luke nie byłeś gorszy.
- Ty!- krzyknęła Leanne- To wszystko twoja
wina!
- Nie gorączkuj się tak- znudzony ton
przybysza wyraźnie denerwował dziewczynę- I tak cię tu nikt nie usłyszy, więc
mogłabyś się już zamknąć. Tracisz tylko czas. Zarówno mój, jak i swój. A z tego
co wiem, to zbyt dużo go wam nie pozostało, by nas powstrzymać. Chociaż pewnie
i tak wam się to nie uda. Jak zwykle zresztą.
W tym momencie Leanne straciła cierpliwość.
Wyciągnęła zza pasa sztylet o srebrnej klindze i puściła się biegiem w stronę…
Chłopaka? Mężczyzny? Nie potrafiłam tego określić nie mogąc go zobaczyć.
Była już prawie przy nim, ale
nie zdążyła nic zrobić, bo on wyciągnął różdżkę (chropowatą i krzywą, z
ciemnego drewna) i szybko w nią wycelował. Z różdżki wystrzelił biały promień,
który na chwilę sprawił, że straciłam widoczność, wypełniając całą polanę
oślepiającym blaskiem i dźwiękiem przypominającym zawodzenie wiatru. Kiedy
wreszcie mogłam zobaczyć co się dzieje, dziewczyna leżała nieprzytomna pod
drzewem, a chłopak trzymał w ręce podobny do poprzedniego sztylet, ale trochę
większy i z niebieskimi zdobieniami.
I nagle wszystko stało się jakieś zamglone. Powoli
traciłam całą scenę z oczu. Poczułam, że ktoś szarpie mnie za ramię. Otworzyłam
oczy i zobaczyłam pokój w Pheria’s oraz pochylającą się nade mną Megan.
- No nareszcie!- powiedziała dziewczyna- Pospiesz się,
zaraz obiadokolacja.
- Yhmm- mruknęłam myśląc o tym dziwnym śnie.
Był taki prawdziwy, realny… Na razie odrzuciłam od siebie
te myśli i poszłam doprowadzić się do
porządku. Jakieś 10 min później byłam już gotowa, więc wyszłyśmy do pokoju
wspólnego i tam natrafiłyśmy na Jasmine. Teraz już w trójkę ruszyłyśmy do
jadalni. Jednak gdy już przyszło co do czego prawie nic nie zjadłam. Mój
żołądek zadowolił się jednym tostem z szynką i serem. Poczekałam na Megan i
razem wróciłyśmy do pokoju wspólnego. Już chciałam wrócić do naszej sypialni,
kiedy zauważyłam na jednym ze stolików kartkę. Zaadresowaną do mnie. Otworzyłam
ją i przeczytałam wiadomość.
Elizabeth
Spotkajmy się o 18.00 w
parku przy fontannie. To ważne.
Nathan
Ta mała notka wywołała w mojej głowie burzę. Myślałam
gorączkowo co jest dla niego takie ważne, że chciał się pilnie ze mną zobaczyć.
Spojrzałam na ekran telefonu. 17.50. Zdjęłam szybko swoją czerwoną kurtkę z
wieszaka, włożyłam ciemnobrązowe kozaki i rzuciłam do dziewczyn na odchodnym
coś o spacerze. Wyleciałam na korytarz jak z procy i zbiegłam po schodach na
parter. Wyszłam na zewnątrz. Ruszyłam ku fontannie rozglądając się dookoła.
Powoli zapadał zmierzch. Wtedy zobaczyłam postać. Stała obok fontanny i
czekała. Kiedy podeszłam bliżej, odwróciła się. To nie był Nathan. Przede mną
ubrany w dżinsy, jasnobrązowe adidasy i
niebieską kurtkę w kratkę stał Josh.
- Co ty tu robisz?-
spytałam od razu.
- Mnie też miło cię widzieć- westchnął.
- Co ty tu robisz?- powtórzyłam.
- Czekam na ciebie- odparł.
- Że co?!
- Ta wiadomość nie była od Nathana, tylko ode mnie-
wyjaśnił- Tsaaa… Nawet nie wiesz jak trudno było podrobić jego pismo- dodał z
lekkim uśmieszkiem na ustach.
Gniew wrzał we mnie jak w czajniku. Otworzyłam usta, żeby
na niego nakrzyczeć, ale mnie uprzedził.
- Posłuchaj Elizabeth- spoważniał- Sprowadziłem cię
tutaj, bo chcę ci wszystko wytłumaczyć. Mnie też jest ciężko. Codziennie
spotykam się z ignorancją z twojej strony, a inni uważają mnie za twojego
wroga. Tak po prostu dalej nie może być. Ja nie
dam rady tak funkcjonować. Mijać się z tobą na korytarzu, nie zamieniać ani
słowa przez cały dzień. Ja… Nie chcę za każdym razem, kiedy o tobie pomyślę
przypominać sobie, że nie możesz na mnie patrzeć.
I mimo, iż jeszcze przed chwilą chciałam wywrzeszczeć
jaka jestem na niego zła, jego słowa mnie poruszyły. Wzięłam głęboki oddech,
żeby się uspokoić.
- A więc?- spojrzałam na niego wyczekująco.
Zaczął opowiadać.
***
Perspektywa Josha
Opowiedziałem jej wszystko to, co Megan, dodając jeszcze
trochę szczegółów jak np. opis twarzy Samanthy, kiedy jest naprawdę wkurzona i wręcz żądna krwi (uwierzcie mi, nie chcecie
zobaczyć tysiąca małych, ostrych ząbków wysuwających się jej nagle z podniebienia,
skóry pokrywającej się ostrymi łuskami i tego błędnego wzroku). Chyba udało mi
się naprawdę udobruchać El, bo kiedy na koniec wspomniałem, że syreny okropnie
całują, delikatnie się uśmiechnęła. Jednak nie trwało to długo. Chwilę później
dziewczyna spoważniała, a w jej oczach pojawiły się ledwo zauważalne łzy.
- Przepraszam cię- powiedziała drżącym głosem i odwróciła
głowę.
Nie chciała, żebym widział, że płacze. Zawsze starała się
być silna, ale nie współpracowało to z jej naturą. W rzeczywistości była bardzo
wrażliwą osobą o dobrym sercu. Może to właśnie dlatego się w niej zakochałem…?
- Ja…- pociągnęła nosem- Powinnam wysłuchać cię od razu.
Gdyby nie moja głupota, nadal bylibyśmy przyjaciółmi. Nie wiem nawet jak
mogłabym ci coś takiego wynagrodzić.
- Hej, to nie twoja wina. Mogłem się nie zgodzić.
Wiedziałem, że kiedyś wszystkiego się dowiesz, ale ja nie mogłem ci tego
opowiedzieć. Zakazali mi moi i twoi rodzice. Myślałem tylko, że powiedzą ci o
wszystkim zanim jeszcze wyjedziesz do Pheria’s. Wiesz… Ja na początku miałem
iść do innej szkoły. Dopiero potem dowiedziałem się o twojej niewiedzy i
zmusiłem rodziców, żeby mnie przepisali, bo…- urwałem- Chciałem być z tobą-
dodałem ciszej- Wszystko ci uzmysłowić.
- N-naprawdę?- w końcu na mnie spojrzała.
Otarła dłonią mokre od łez policzki.
- W takim razie- zaczęła już nieco bardziej spokojna-
powiedz mi o co chodzi- postanowiła.
Westchnąłem.
- To, co teraz powiem, miało naprawdę duży wpływ na nasze
rodziny. A więc… W dawnych czasach magiczne istoty były strasznie wrogo
nastawione do zwykłych ludzi. Istniały też rody szlacheckie, które pogardzały
nawet innymi Dispartami[i].
No wiesz, czystość krwi i inne brednie. Do jednego z nich- Uncanny’ch, należał
mój ojciec, a do drugiego- Michles’ów, twoja matka. Kiedy byli dziećmi,
przyjaźnili się ze sobą. Tak, jak…- nie chciało mi to przejść przez gardło- jak
my. Byli tylko przyjaciółmi. Gdy
mieli już po siedemnaście lat, mój tata poznał moją mamę, a twoja mama twojego
tatę. W obu przypadkach była to miłość od pierwszego wejrzenia. Niestety jakieś
pięć lat później okazało się, że nasi dziadkowie już od jakiegoś czasu
planowali ślub… Mojego taty i twojej mamy. Oni… Próbowali się przeciwstawić,
ale nie mogli nic zrobić, bo dziadkowie powołali się na dekret ustanowiony w
1843r. przez Radę Starszych[ii]
głoszącego, że takiego małżeństwa nie można odwołać bez jakiegoś konkretnego i
istotnego powodu. Uczucia żywione do innych osób się nie liczyły, szczególnie,
że moja mama i twój tata nie pochodzili z żadnego rodu szlacheckiego-
wycedziłem przez zaciśnięte zęby- Jednak w dzień ślubu, już pod koniec
ceremonii, do świątyni wpadła moja mama (bo oczywiście nie została zaproszona).
Była blada jak kreda. I… Powiedziała, że jest w ciąży… Z moim tatą. Oczywiście-
bardzo się starałem, żeby głos mi nie zadrżał- tym dzieckiem byłem ja. W
związku z tym małżeństwo zostało unieważnione. Nasi rodzice mogli od tego czasu
związać się z kim chcieli. Za karę, by „uzmysłowić im tę zniewagę” dziadkowie
ich wydziedziczyli. I… Od tej pory nasi rodzice nie mają już z nimi kontaktu.
Kiedy skończyłem, poczułem się trochę lepiej. Ta historia
była naprawdę bardzo ważna, ale też ciężko było mi o niej mówić. Przez cały ten
czas Elizabeth wpatrywała się we mnie z szeroko otwartymi oczami. Teraz w
wyrazie jej twarzy dostrzegłem ogromny smutek i gniew.
- Jak…- zaczęła roztrzęsiona- Jak można tak skrzywdzić
swoje dzieci? Zlekceważyć ich uczucia… To… Okrutne…
- Zgadzam się- powiedziałem.
- Jeszcze raz cię przepraszam Josh…
- Już wszystko w porządku. Najważniejsze, że już wszystko
jest jasne i będziemy z powrotem
przyjaciółmi, prawda?
- Tak- szepnęła i przytuliła mnie.
Ja też ją objąłem i tkwiliśmy tak chwilę. Potem
siedzieliśmy jeszcze trochę wpatrując się w rozgwieżdżone niebo i rozmawiając.
Chcieliśmy nadrobić stracony czas.
- Wracajmy już do środka. Robi się zimno- zaproponowałem.
Ruszyliśmy w stronę szkoły oświetlonej blaskiem księżyca.
Jedynymi towarzyszącymi nam dźwiękami były pohukiwania sów w lesie i pluski
fontanny.
***
Perspektywa Elizabeth
Jakimś cudem udało nam się przemknąć do pokoju wspólnego.
Nikogo już tam nie było, ale w kominku nadal palił się ogień. Ściągnęliśmy
kurtki i usiedliśmy przed nim w fotelach.
- Która godzina?- zapytał Josh.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni dżinsów.
- Dwadzieścia minut po północy- odpowiedziałam chowając
urządzenie z powrotem.
Chłopak podszedł do wieszaka i wyjął coś z kieszeni. Było
dość małe; prawie całe mieściło się w jego dłoni. Podszedł do mnie i podał mi
małe, granatowe pudełko.
- Wszystkiego najlepszego- uśmiechnął się.
- Coooo…?- nagle uświadomiłam sobie o co chodzi- Zupełnie
zapomniałam!
Dwadzieścia minut po północy. Nastał 20 listopada. Moje
urodziny. Wzięłam pudełko do ręki.
- Trzynaście lat…- westchnął Josh- Ale jesteś stara…
- Mów za siebie- prychnęłam.
Otworzyłam prezent. Na dnie leżał prześliczny naszyjnik.
Były to dwa serduszka; jedno większe, różowe, a drugie mniejsze, ze złota.
Wisiały na także złotym, nie za długim łańcuszku.
- Pamiętałeś…- urwałam- Musiało cię to kosztować fortunę!
Zanim jeszcze doszło między nami do nieporozumienia, Josh
i ja często jeździliśmy razem na wakacje. Kiedyś, na jednym z takich wyjazdów,
zobaczyłam ten naszyjnik na wystawie jakiegoś sklepu. Prosiłam o niego
rodziców, ale był o wiele za drogi.
- Bez przesady- odparł- Poza tym to mała cena za
odzyskaną przyjaźń.
- Dziękuję- przytuliłam go po raz drugi.
Siedzieliśmy tam chyba jeszcze z pół godziny, aż w końcu
stwierdziłam, że jestem zmęczona i pójdę się położyć. Pożegnaliśmy się i
poszliśmy do pokoi. Delikatnie nacisnęłam klamkę i cicho otworzyłam drzwi, żeby
nie obudzić Meggie. Jednak gdy tylko je za sobą zamknęłam. Zapaliło się
światło, a ja zobaczyłam Megan siedzącą na łóżku w piżamie i z książką w ręce.
- No nareszcie!- zawołała- Już myślałam, że zasnęłaś na
kanapie w pokoju wspólnym. I co? Wyjaśniliście sobie wszystko?
- Skąd…- zaczęłam.
- Josh mi powiedział. To ja podsunęłam mu pomysł z kartką
od Nathana.
Spojrzałam na nią szeroko otwartymi oczami.
- Nie wlepiaj we mnie tych gał, tylko opowiadaj!
Streściłam jej naszą rozmowę, ale nie wspominałam nic o
historii mojej rodziny. Potem pokazałam jej prezent. Czułam, że mogłaby mnie
jeszcze dłuuugo wypytywać, ale wykręciłam się zmęczeniem. Ogarnęłam się w
łazience i przebrałam w piżamę. Zanim się położyłam, postanowiłam założyć naszyjnik.
Taaa. Tylko ja śpię w naszyjniku XD. Otuliłam się pościelą i dotknęłam
chłodnego łańcuszka na mojej szyi. Chyba pierwszy raz od dłuższego czasu
zasypiałam z uśmiechem na ustach.
Tak!
Skończyłam! Wreszcie stało się to, na co czekaliście. Josh i Elizabeth się
pogodzili! A co sądzicie o historii rodów Uncanny i Michles? Wiecie, że wasza
opinia jest dla mnie bardzo ważna, więc komentujcie. Do przeczytania!
Kolorowa Czytelniczka
[i]
Dispartamie- ogólna nazwa określająca wszystkie magiczne istoty.
Dispartam- (z łaciny) odmienni.
[ii] Rada
Starszych- rząd Dispartam w XVIII i XIX w. Większości praw przez nich
ustanowionych nie zniesiono aż do 1954r. ze względu na wcześniejsze zamieszanie
w świecie ludzi i konieczność pomocy w walce (żołnierze niemieccy prawie
odkryli jeden z portali na terenie Polski).
Kocham cię, po prostu kocham cię! Ale tylkoo za to, że wstawiłaś ten rozdział! nie no żartuję ( i tak jesteś totaną idiotką) Suuuuuuuuuuuuuuper nareszcie się pogodzili iiiiiiiiiiiiiiii! Podnieta. No to do nn(czyli mam nadzieję, że szybko bo jak nie to zostaniesz przeze mnie zatłuczona i nie będziesz miała życia, sorry life is brutal)
OdpowiedzUsuńHejty lecom
OdpowiedzUsuńHahaha bardzo śmieszne :-\ :-P
UsuńPrzepraszam, że pisze tu, ale u mnie na http://demony-13.blogspot.com pojawiła się 2 część 1 rozdziału
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że komentuję tak późno, ale nie miałam internetu. Post jest świetny.
OdpowiedzUsuńNareszcie się pogodzili :-D
Nie mogłam się już doczekać, kiedy znów będą przyjaciółmi ;-)
A tą historią o dwóch rodach to mnie zaskoczyłaś totalnie.
Świetnie wymyślone <3
Jestem ciekawa, jak alej ułożą się między nimi relacje, skoro Josh jest zakochany.... xD
Czekam na kolejne
Pozdrawiam i całuję :-***
xxx