Tym razem bardzo krótko, ale mam nadzieję, że
nikt nie będzie miał mi tego za złe. W najbliższym czasie dodam jeszcze kilka
takich mini-rozdziałów, gdzie trochę was wyedukuję. Miłego czytania J.
Muzyka od * do * [klik]
Perspektywa Elizabeth
*Rozglądałam się po
korytarzu, a do moich uszu dopływały dźwięki piosenki. Po raz kolejny w ciągu
stosunkowo krótkiego czasu zapragnęłam zatopić się w świecie z książki i
zignorować realne problemy, ale niestety nie mogłam tego zrobić. Za chwilę
zaczynała się pierwsza lekcja WOG’u. Na ławce obok mnie siedziała Megan, także
próbująca czytać. Spojrzałam na nią kątem oka. Uśmiechała się lekko, wpatrując
się w strony, ale widać było, że hałas na szkolnym korytarzu jej przeszkadza. Westchnęłam
i ukryłam twarz za okładką, wdychając zapach wyimaginowanej rzeczywistości.
Nagle poczułam, że ktoś siada po mojej prawej. Odwróciłam się i napotkałam
uśmiech Josha.
- Hej, czego słuchasz?- spytał i wziął sobie jedną
słuchawkę.
- Nieee!- jęknęłam- Oddaj mi ją…- lekko go odepchnęłam,
nie chcąc się odrywać od rozmyślań, ale było za późno.
- Czy chociaż wy możecie się zamknąć?!- krzyknęła Megan-
Już i tak przez ten hałas nie mogę się skupić, a…
Przerwał jej dzwonek oznajmiający o początku pierwszej
lekcji.
- Naprawdę?!- uniosła wzrok- Dlaczego?
- Nie rozpaczaj już tak, tylko chodź z nami na lekcję-
powiedziałam z uśmiechem.*
Weszliśmy do klasy, w której czekał już na nas nauczyciel
i reszta uczniów.
- Dzień dobry wszystkim- przywitał się starszy mężczyzna.
Miał poważny wyraz twarzy i wydawał się zwracać do nas z pewną wyższością.
- Dzień dobry- odpowiedzieliśmy.
- Nazywam się Noom. Jared Noom- skierował swoją różdżkę w
stronę tablicy, na której pojawiły się jego imię i nazwisko.
- A może James Bond?- mruknął pod nosem Josh i mrugnął do
mnie. W klasie zapanowała cisza pełna rzucanych sobie spojrzeń pełnych
niezrozumienia. Nikt oprócz naszej dwójki tego nie zrozumiał. Pokręciłam głową,
uśmiechając się. Ostatnio go nie poznawałam. Wcześniej raczej nie zdarzało mu
się wyjeżdżać z sucharami (i żadnymi tego typu tekstami) na lekcjach.
Nauczyciel obrzucił go znudzonym spojrzeniem.
- Następnym razem radzę opowiedzieć żart, który
ktokolwiek zrozumie, Panie…?- powiedział.
- Uncanny.
- Hmm… Ciekawe nazwisko- stwierdził mężczyzna bez cienia
zainteresowania- Teraz, jeśli Pan pozwoli, wrócimy do lekcji- odwrócił się do
nas- Jak się pewnie domyślacie, jesteście tutaj, żeby dowiedzieć się o
szczegółach życia, każdego z gatunków Dispartam. Lekcji nie będzie zbyt dużo.
Ja będę waszym przewodnikiem po tym jakże fascynującym temacie i tak dalej…
Cała przemowa nowonauczycielska (załóżmy, że jest
takie słowo XD), bla, bla, bla… No. A teraz naprawdę przejdźmy do
tematu.
Zrobił krótką pauzę i ponownie obrzucił nas znudzonym
spojrzeniem.
- Zaczniemy od Czarodziejów i Czarownic- kontynuował-
Pewnie jest nimi większość z was. Są oni najbardziej popularnym z gatunków.
- Mówi Pan o nas, jakbyśmy
byli zwierzętami- wtrąciła z lekkim wyrzutem Jessy.
- A nie jesteśmy?- zapytał
nauczyciel- Ludzie to też zwierzęta, ssaki, a my jesteśmy w pewnym sensie gatunkami ludzi. Wracając, Czarodzieje
są gatunkiem mogącym posiadać uzdolnienia w praktycznie wszystkich kierunkach.
Dodatkowo występują dziedziny przeznaczone jedynie
dla nich. Jedną z nich jest, np. wytwarzanie różdżek…
Mniej więcej w taki sposób
minęła nam cała lekcja. Było bardzo cicho, co jest wielką rzadkością w naszej
klasie. Dowiedziałam się kilku całkiem ciekawych rzeczy. Reszta lekcji minęła
nam spokojnie.
***
Perspektywa
Jessy
Czekałam na Jecky pod
biblioteką, rozglądając się po pustym korytarzu. Spóźniała się. Westchnęłam i
wbiłam wzrok w ziemię. Umówiłyśmy się, żeby zrobić projekt na fizykę zaklęć.
Nagle poczułam, że ktoś kładzie mi rękę na ramieniu. Wzdrygnęłam się,
odwróciłam gwałtownie i zobaczyłam Jecky.
- Nie strasz mnie tak!-
syknęłam.
- Spokojnie, przepraszam-
powiedziała- Chodź już, powinnyśmy zacząć…
Usłyszałyśmy kroki i
przytłumione głosy. Schowałyśmy się w bibliotece, zostawiając drzwi uchylone na
szerokość około 3 cm. Zobaczyłyśmy Carolyn i jakiegoś chłopaka. Jego twarz była
skryta w cieniu, ale był dość wysoki i miał czarne włosy. Wyglądał na niewiele
starszego od nas.
- Jess? To Wampir- szepnęła
nagle spięta Jecky, a ja dostrzegłam czerwony błysk w jej oczach. Stała się
czujna, jak zawsze w towarzystwie Wampirów.
Chłopak przysunął się do
Carolyn, a ona zrobiła krok do tyłu, wpadając na ścianę.
- Zapomnisz teraz o tym, co
widziałaś, rozumiesz?- syknął wściekły.
- Jestem Wilkołaczką, nie
zadziałają na mnie twoje czary-mary- warknęła- A może o tym zapomniałeś?
Zaśmiał się niepokojąco.
- W takim razie-
usłyszałyśmy charakterystyczny dźwięk wysuwanych kłów, a dziewczyna otworzyła
szeroko oczy z przerażenia. Zastygłyśmy w bezruchu. Była jeszcze za młoda, nie
przeszła pierwszej przemiany i nie miałaby jak się obronić, gdyby ją
zaatakował. Ale on tylko oblizał zęby i, zaskakująco delikatnie, uniósł jej
podbródek dłonią. Jednak to, co powiedział nie było przyjemne- Zapomnisz, co
zobaczyłaś, albo spotkają cię dosyć niemiłe konsekwencje. A zdążyłaś się już
przekonać o tym, że w takich sprawach nie zdarza mi się żartować- przysunął się
jeszcze bliżej. Stykali się czołami. Carolyn zadrżała ze strachu.
- Jasne, nie ma problemu-
pisnęła.
Chłopak lekko się
uśmiechnął.
- Wspaniale. Teraz wybacz
mi, jestem umówiony- schował kły i oddalił się z wampirzą szybkością.
Nasza koleżanka z klasy
ponownie zadrżała i osunęła się na ziemię, ukrywając twarz w dłoniach. Po
chwili jednak wstała i szepnęła do siebie:
- Weź się w garść. Nie dasz
się zastraszyć. Będzie dobrze.
Rozejrzała się dookoła i
pomknęła w stronę schodów.
- Wiesz? Proponuję przełożyć
projekt na jutro- powiedziałam i głośno przełknęłam ślinę.
- Dobry pomysł- zgodziła się
Jecky- Lepiej powiedzmy wszystko reszcie.
Pociągnęła mnie za rękę i
pobiegłyśmy do pokoju wspólnego.